Nastawiony na zdawanie egzaminów system edukacji i wygórowane ambicje rodziców sprawiają, że chińskie dzieci od najmłodszych lat poddawane są bardzo silnej presji. Wiele z nich całe dni spędza nad książkami: w szkole, na zajęciach dodatkowych i korepetycjach.
W efekcie chińskim uczniom nie pozostaje ani chwila wolnego czasu na rozwój własnych zainteresowań. Dobrze spisują się wprawdzie na testach, jednak zdaniem wielu ekspertów i pracodawców, gdy już skończą szkoły, nie wykazują kreatywności, samodzielności i umiejętności rozwiązywania problemów. Z kolei korepetytorzy, prywatni nauczyciele i właściciele wszelkiego rodzaju centrów szkoleniowych zacierają ręce, bo zajęcia pozalekcyjne to w Chinach olbrzymi i bardzo lukratywny biznes.
„Mój syn spędza nad pracami domowymi jakieś dwie godziny, codziennie po szkole. Zwykle kładzie się spać koło 11 wieczorem, a przed snem jeszcze dodatkowo trochę się uczy” - powiedziała matka 13-latka z Szanghaju Fan Tong. Dodała, że jej syn poświęca też na naukę większość weekendów.
W podobnej sytuacji jest większość podopiecznych dobrych szkół średnich w Szanghaju i innych wielkich metropoliach. Według anglojęzycznego tygodnika „Global Times” szanghajscy uczniowie poświęcają przeciętnie na odrabianie prac domowych prawie 14 godzin tygodniowo, czyli dwa razy więcej niż uczniowie w innych krajach. Do tego dochodzą zajęcia pozalekcyjne – korepetycje z przedmiotów szkolnych i dodatkowo prywatne lekcje muzyki, kaligrafii, tańca, chińskiego, języków obcych etc. Wszystko po to, by osiągać jak najlepsze rezultaty na egzaminach, szczególnie na gaokao – odpowiedniku polskiej matury - którego wynik decyduje o przyjęciu na studia.
Chińczycy tradycyjnie przykładają olbrzymią wagę do kształcenia dzieci. Kiedy Europa pogrążona była w mrokach średniowiecza, Chiny wprowadziły zaawansowany system edukacji ze słynnymi egzaminami urzędniczymi, decydującymi o przyjęciu w szeregi cesarskiej administracji, do których kandydaci przygotowywali się latami. System ten obowiązywał od VII do XX wieku. Obecnie Chińczycy wierzą, że dzięki pilnej nauce, ich dzieciom uda się wyprzedzić rówieśników w wyścigu o dobrą pozycję w tym silnie zhierarchizowanym społeczeństwie liczącym prawie 1,4 mld ludzi.
„Chińskie szkoły dzielą się na zwykłe, dobre i najlepsze. Te doskonałe szkoły wymagają świetnych wyników na egzaminach, by się do nich dostać. A posłanie tam dziecka jest celem każdego chińskiego rodzica” - wyjaśnił Mike, nauczyciel języka angielskiego, który uczy w Chinach od 10 lat.

Chińscy uczniowie wynajmowali zastępców na egzamin>>

Kolejnym czynnikiem jest według niego zazdrość, za sprawą której żądza kształcenia dzieci ociera się czasem o fanatyzm. „Są też zazdrośni rodzice, którzy mówią: "Och, ten chłopiec uczy się angielskiego, więc mój syn też będzie się uczył angielskiego. Och, ta dziewczynka uczy się muzyki, więc moja córka będzie się uczyła muzyki i tańca+” - powiedział nauczyciel.
W tej sytuacji zajęcia dodatkowe to w Chinach złoty biznes.
Według dziennika „Guardian” już w 2010 roku rynek prywatnych lekcji samego tylko języka angielskiego warty był w tym kraju 3,1 mld dolarów i dynamicznie rósł. Z powodu wysokiego popytu prywatne zajęcia i korepetycje osiągają bardzo wysokie ceny, szczególnie w bogatych metropoliach.
„Każdy uczeń płaci 150-800 juanów (75-400 zł) za dwugodzinną lekcję w sześcioosobowej grupie” - powiedziała Qi Qin z Kantonu, która prowadzi prywatne zajęcia z gry w go dla uczniów w wieku 6-12 lat. Qi dodała, że rozwijanie sprawności w takich dyscyplinach jak go, szachy, ping-pong, gra na instrumentach muzycznych czy taniec może również służyć osiągnięciu tego samego celu – dostaniu się do dobrej szkoły. Na egzaminie gaokao można bowiem uzyskać dodatkowe punkty za tego rodzaju uzdolnienia i talenty.
Zdaniem Mike'a podejście większości rodziców, nastawione wyłącznie na egzaminy, utrudnia faktyczne zrozumienie materiału przez uczniów i ogranicza ich umiejętność posługiwania się zdobytą wiedzą w praktyce. Jego opinię podziela wielu specjalistów i pracodawców. W ubiegłym tygodniu chiński system edukacji i wynikający z niego brak kreatywności absolwentów szkół skrytykował sam Jack Ma, założyciel internetowego giganta, grupy Alibaba, najbogatszy człowiek w Chinach według indeksu Bloomberga.
„(W chińskich szkołach) dzieci z najlepszą pamięcią i zdolnością dostosowywania się do systemu osiągają sukces, ale ich podstawowym atutem jest umiejętność wykonywania rozkazów” - ocenił z kolei konsultant ds. edukacji Jiang Xueqin, cytowany przez „Financial Timesa”. Według niego tacy uczniowie dobrze sprawdzają się w pracy na niższych szczeblach, ponieważ łatwo się nimi zarządza, ale nie posiadają zdolności, jakich wymaga się od menedżerów.
Z Kantonu Andrzej Borowiak (PAP)

Chiny: wysoki poziom edukacji pozwoli stworzyć najlepszych pracowników na świecie>>

Korepetycje. Cień rzucany przez szkołyKorepetycje. Cień rzucany przez szkoły>>