To jeden z problemów, o których były rektor Politechniki Warszawskiej, wieloletni przewodniczący Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich, a obecnie przewodniczący Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego mówi w serii wywiadów przeprowadzonych przez Elżbietę Piotrowską-Albin i Krzysztofa Sobczaka, które zostały właśnie wydane w książce pt. Uczelnie i sztuka rektorstwa

Jak twierdzi prof. Woźnicki, najważniejszym wyzwaniem jest obecnie zagospodarowanie w tym celu tzw. piątego poziomu w Polskiej Ramie Kwalifikacji, która jest elementem Europejskiej Ramy Kwalifikacji. - Kwalifikacja to jest co innego niż kompetencja. Kompetencja to jest to co umiem, a kwalifikacja – co mam potwierdzone certyfikatem. I w tym systemie chodzi o to, by poszczególne kwalifikacje można było nazywać w sposób zrozumiały dla całego otoczenia, czyli w Polsce i w Europie - mówi. I wyjaśnia, że Polska Rama Kwalifikacji zawiera osiem poziomów – pierwszym jest szkoła podstawowa a ósmym doktorat. Szósty poziom to licencjat, siódmy magisterium, a czwarty to matura.
A piąty poziom jest tym, co w Stanach Zjednoczonych nazywa się Community College. Czyli dwuletnia, ale może też być roczna szkoła po maturze, albo bez tego wymogu. - Ten piąty poziom może być dobrą odpowiedzią na pytanie, gdzie i jak uczyć młodych ludzi zawodu. - I on odpowiada też modelowi kształcenia dobrego obywatela, bo on pozwala łączyć te dwie wartości. Ja jestem zwolennikiem tego modelu, ale on w Polsce nie został dotąd odpowiednio ukształtowany. Instytut Badań Edukacyjnych pracował kiedyś nad tym, ale potem wycofał się. Rozmawiałem o tym kiedyś z dyrektorem departamentu z Ministerstwa Edukacji Narodowej i on stwierdził, że to jest problem ekonomiczny, bo nie wiadomo, kto ma za to zapłacić – wspomina prof. Woźnicki.


Uczelnie i sztuka rektorstwa. Doświadczenia i refleksje Jerzego Woźnickiego

Jego zdaniem to wymagałoby jednoznacznego uregulowania w prawie, za jaki poziom kształcenia państwo płaci. - Na przykład, że szkołę średnią tak, a za wyższe poziomy kształcenia z pewnymi warunkami. Dzisiaj to nie jest do końca jasne. Ale jest też drugi czynnik, do którego żaden rząd nie przyzna się, ale ja to powiem. Otóż położenie większego nacisku na kształcenie w tym poziomie piątym musiałoby się wiązać ze zwiększeniem wymagań w dostępie na studia, czyli na poziom szósty i siódmy. Żeby to było o wiele trudniejsze niż obecnie. Żeby kształcenie na poziomie akademickim, a zwłaszcza to na poziomie magisterskim, było znacznie mniej masowe niż jest teraz. I te wymagania musiałyby odsiewać znaczną część kandydatów – tłumaczy prof. Woźnicki.
Jego zdaniem położenie większego nacisku na rozwój piątego poziomu kształcenia mogłoby być szansa dla wyższych szkół zawodowych, publicznych i niepublicznych. - Ja teraz objeżdżam państwowe szkoły zawodowe, jako przewodniczący Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego, i to jest jedna z głównych tez w odniesieniu do rozwoju tego subsektora, jakie im przedstawiam. Zachęcam te szkoły do zainteresowania się piątym poziomem kształcenia. Uważam, że to jest jedna ze ścieżek nie odkrytych przez te szkoły, która mogłaby prowadzić do dużego sukcesu. Tylko to wymagałoby zapewnienia źródeł finansowania – mówi prof. Jerzy Woźnicki.

Więcej o publikacji>>