Monika Sewastianowicz: Czy do RPO wpływa dużo skarg związanych z oświatą?
Mirosław Wróblewski, dyrektor Zespołu Prawa Konstytucyjnego, Międzynarodowego i Europejskiego w Biurze RPO: Sprawy zgłaszają: uczniowie, nauczyciele, rodzice, stowarzyszenia i grupy lokalne - takich skarg jest po kilkadziesiąt miesięcznie. Różny jest ich ciężar gatunkowy,  zdarzają się takie dość banalne, np. na to, że szkoła nie pozwala uczniowi używać komórki.

Ale są też poważniejsze, takie jak te od wielu lat zgłaszane przez uczniów, którzy skarżą się, że szkoły nie przewidują w swoich statutach możliwości samodzielnego usprawiedliwiania nieobecności w szkole przez uczniów pełnoletnich. Uczniowie alarmują też niekiedy, że szkoła nie daje im możliwości samodzielnego zgłoszenia udziału w wycieczce. Te problemy powtarzają się od lat, choć przepisy prawa cywilnego jasno stanowią, że osoba pełnoletnia sama może o sobie decydować.

Czy w związku z reformą oświaty obserwuje się zwiększenie liczby spraw?
Oświata rządzi się swoimi prawami, co roku wiele skarg ma związek z fluktuacją kadr, liczba spraw rośnie też w okresie egzaminacyjnym.

Jeżeli miałbym wskazać jakieś dodatkowe skargi spowodowane reformą, to byłyby to te, związane z wygaszaniem gimnazjów. Pojawia się też więcej spraw dotyczących przedszkoli, co też jest pośrednio związane ze reformą, a konkretnie z wynikającym z niej ruchem migracyjnym wśród nauczycieli. Przepływ pracowników nie jest ani kontrolowany, ani planowany - sprawia to wiele problemów, bo są miejsca, gdzie brakuje nauczycieli.

Czy są jakieś kryteria, które trzeba spełnić, by rzecznik zajął się naszą sprawą?
Rzecznik może rozpatrzyć każdą sprawę, wiele też podejmujemy z urzędu, jeżeli uznamy, że doszło do złamania prawa i konieczna jest interwencja. Badamy wszystkie argumenty i jeżeli stwierdzimy nieprawidłowości, zwracamy się np. o kontrolę do organu nadzoru pedagogicznego, a potem analizujemy podjęte działania.

Przykładem jest np. sprawa dyrektorki, która wyrzuciła ze szkoły trzech uczniów, bo ich rodzice krytykowali sposób, w jaki zarządza placówką. Jeżeli chodzi o nauczycieli, to z urzędu zajmowaliśmy się sprawami, gdy grożono im postępowanie dyscyplinarnym z powodów, powiedziałbym, politycznych. Tak było w przypadku kilkunastu nauczycielek, które – popierając tzw. czarny protest –  w przerwie lekcji sfotografowało się w czarnych ubiorach i zamieściło post w mediach społecznościowych. Wszczęte postępowania dyscyplinarne były kontrolowane przez rzecznika. Ostatecznie w przypadku wszystkich pań doszło do uniewinnienia.

Jeżeli chodzi o samą reformę, to podejmowaliśmy przede wszystkim sprawy związane z  przepełnieniem budynków szkół i pogorszeniem warunków nauczania w szkołach, a także sprawy związane z rekrutacją na rok szkolny 2019/2020 do klas pierwszych szkół ponadpodstawowych po ośmioletniej szkole podstawowej oraz gimnazjum - tzw. problem kumulacji roczników.

Jakie zmiany zainicjowano dzięki interwencjom rzecznika?
System edukacji był bardzo niestabilny, każdy minister edukacji miał własny pomysł na wprowadzenie zmian w prawie oświatowym, co tylko to pogłębiało. Tymczasem stabilność w edukacji jest priorytetem, gdy jej nie ma, nie da się przewidzieć, jaką szkołę skończy uczeń i jakie nabędzie umiejętności. Poprzez kilka spraw dotyczących egzaminowania, klasyfikowania, oceniania i zbierania danych o uczniach przyczyniliśmy się do ustabilizowania systemu, ponieważ przepisy regulujące te kwestie znalazły się w ustawie.

Oświata musi być systemem powszechnym i równym, dlatego wielokrotnie walczyliśmy m.in. o należyte uregulowanie kwestii dojazdów do szkoły. Dzisiaj ten problem wraca, bo z powodu braków nauczycieli przestają działać mniejsze placówki i przenosi się wszystkich uczniów do jednego dużego budynku, który często jest oddalony o kilkanaście kilometrów od ich miejsca zamieszkania.

Rzecznik był informowany przez uczniów np. ze szkół na Lubelszczyźnie, którzy podkreślali, że przez to, że ostatni autobus do ich miejscowości odjeżdża o 15:30, nie mogą być na kilku ostatnich lekcjach. Wydawałoby się, że to banalna sprawa, ale to narusza prawo do nauki, a te gwarantuje uczniom Konstytucja.

Ostatnio udało się też państwu wywalczyć, by koszty dojazdu do szkoły, zwracane były także opiekunom osób niepełnosprawnych...
To faktycznie jedna ze spraw, którą udało nam się pozytywnie zakończyć. Muszę też przyznać, że przez pierwsze pół roku swojej pracy resort edukacji wprowadził kilka zmian, o które od dawna zabiegaliśmy. Tak jest w przypadku choćby dodatkowej procedury odwoławczej od wyników egzaminów maturalnych. Tę regulację oceniam pozytywnie, choć ostatnio docierają do nas sygnały, że egzaminatorzy odpuszczają uczniom, aby uniknąć odwołań.

Niestety od dwóch lat nasze uwagi nie są na ogół uwzględniane przez MEN, mam wrażenie lepiej nam się współpracuje z poszczególnymi kuratorami, szkołami, czy nauczycielami. Ministerstwo odpowiada nam najczęściej w sposób zbiurokratyzowany, nie biorąc pod uwagę naszych postulatów.

Bywa to frustrujące, zwłaszcza że prowadzone przez nas sprawy dotyczą konkretnych osób, a trudno nie reagować, gdy komuś dzieje się krzywda. Przykładem są sprawy związane z przemocą rówieśniczą w szkole, do której - jak pokazują statystyki - coraz częściej dochodzi nie w gimnazjach, a w podstawówkach. A problem ten nie zniknie wraz ze zmianą szkół.

Jedno z ostatnich wystąpień RPO dotyczyło umożliwienia katechetom sprawowania funkcji wychowawcy. Czy MEN zajęło już jakieś stanowisko w tej sprawie?
Na razie resort edukacji nie odpowiedział na nasze uwagi. Ale takich spraw związanych z nauczaniem religii jest wciąż stosunkowo dużo. Nauczyciele i uczniowie skarżą się np., że zmusza się ich do udziału w nabożeństwach: rekolekcyjnych lub ku czci patronów. Takie sprawy też badamy, problem w tym, że gdy stwierdzimy nieprawidłowości, nie za wiele możemy z tym zrobić - możemy jedynie ostrzec, by szkoła więcej tak nie robiła na przyszłość. Stanowisko rzecznika i kuratorów ma jednak istotne znaczenie dla przestrzegania tych standardów w polskiej oświacie. Wiemy o tym, ponieważ publicznie skarżący powołują się później na te opinie w innych sprawach.

Wiele skarg dotyczy dostępności lekcji etyki, chodzi tu o takie przypadki, gdy np. lekcja etyki odbywa się po trzech godzinach od zakończenia pozostałych zajęć albo gdy lekcje organizowane są w jakimś oddalonym od szkoły miejscu. Mimo że Polska przegrała już o to sprawę przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka takie przypadki wciąż się zdarzają. Podobnie jest z deklaracjami o uczestnictwie w lekcjach religii, wiele szkół nadal z góry zakłada, że wszyscy uczniowie będą uczestniczyć w katechezie i wymaga od rodziców pisma zwalniającego ucznia z takiej konieczności. A powinno być odwrotnie - na początku roku szkoły powinny zbierać informację o tym, kto będzie chodził na religię i etykę.

Jakie mają państwo plany na najbliższą przyszłość?
Priorytetem jest kompleksowa ocena pierwszego roku wdrażania reformy na postawie analizy skarg, które otrzymujemy - także indywidualnych. Weźmiemy też pod uwagę opinie uczniów, nauczycieli, rodziców, organizacji zajmujących się edukacją i związków zawodowych oraz samorządów, które zebraliśmy na specjalnie w tym celu zorganizowanym seminarium w Biurze RPO.

Ostatnio przystąpiliśmy też do sprawy sądowej przeciwko minister edukacji narodowej o ujawnienie nazwisk autorów podstawy programowej. Obecnie toczą się dwie takie sprawy, na razie przystąpiliśmy do jednej, wszczętej przez Watchdog. Druga fundacja „Przestrzeń dla Edukacji” przesłała nam już dokumenty i myślę, że konsekwentnie weźmiemy udział także w drugiej sprawie.

Dziękuję za rozmowę.

RPO: nazwiska autorów podstawy programowej powinny być jawne>>

Meblowanie szkolnej demokracji Maria Dudzikowa Polecamy:  Meblowanie szkolnej demokracji>>