Wiceminister edukacji Maciej Jakubowski przypomniał, że w 2000 r. gdy po raz pierwszy Polska wzięła udział w Międzynarodowej Ocenie Umiejętności Uczniów PISA (Programme for International Student Assessment) wyniki polskich uczniów były niskie i mocno zróżnicowane. „80 proc. uczniów szkół zawodowych nie potrafiło sobie poradzić z przeczytaniem prostego tekstu, ze zrozumieniem go i odpowiedzią na pytania” - powiedział.
Jakubowski przypomniał, że w kolejnych edycjach badania PISA, gdy brali w nich udział gimnazjaliści, wyniki były coraz lepsze. Obecnie jeśli chodzi o umiejętność czytania przez uczniów ze zrozumieniem Polska należy do grupy krajów z wysokimi wynikami i małym zróżnicowaniem między uczniami. „Z wprowadzenia gimnazjów i reform w 1999 r. przede wszystkim skorzystali uczniowie słabsi, a także najlepsi się nieco poprawili” - powiedział Jakubowski. W jego ocenie, reforma przyniosła zamierzony efekt.
Była minister edukacji Katarzyna Hall przypomniała, że wprowadzenie gimnazjów było dla wielu osób zmianą bardzo trudną, a wiązało się to z tym, że samorządy różnie sobie z tym radziły. ”Powodowało to często napięcia społeczne ze względu na wędrówki ludów, zmieniano szkoły, obwody, szyldy. Dla wielu pracowników oświaty gminnej to traumatyczne wspomnienie. Dlatego wydaje się, że fundowanie kolejnej zmiany strukturalnej oznaczałoby kolejne napięcia i niepokoje, bez względu na to, jak merytorycznie się dziś gimnazja ocenia” - oceniła.
Z kolei prof. Stefan Mieszalski, rektor Wyższej Szkoły Pedagogicznej ZNP, porównał polską szkołę do maszyny, która zbudowana jest z wielu śrubek, znajdujących się zarówno głęboko, jak i na jej powierzchni. „Ostatnie reformy to manipulowanie śrubkami łatwo dostępnymi (…) Jesteśmy teraz z takim momencie, gdy dalsze manipulowanie przy śrubkach łatwo dostępnych jest już niebezpieczne” - ostrzegał.
Wtórowała im dyrektorka Gimnazjum nr 44 w Warszawie Anna Jarosz: „Nie można ciągle nas reformować. Trzeba dać nam żyć i pracować spokojnie”.
Gimnazja w polskim systemie oświaty pojawiły się 1 września 1999 r., jako główny element reformy edukacji wprowadzanej przez rząd Jerzego Buzka. Jako świetnie wyposażone szkoły z bardzo dobrze przygotowanymi nauczycielami miały służyć wyrównywaniu szans edukacyjnych uczniów, szczególnie ze wsi i małych miejscowości.
Wprowadzając 3-letnie gimnazja jednocześnie zlikwidowano 8-letnie szkoły podstawowe i 4-letnie licea ogólnokształcące, w ich miejsce wprowadzono 6-letnie podstawówki i 3-letnie licea.
W piątek Sejm ma zdecydować o losie obywatelskiego wniosku o przeprowadzenie referendum edukacyjnego. Wśród pięciu pytań jakie miałby zostać zadane, znalazło się pytanie brzmiące: Czy jesteś za stopniowym powrotem do systemu: 8 lat szkoły podstawowej plus 4 lata szkoły średniej?
Gimnazjum to drugi - po sześcioletniej szkole podstawowej - obowiązkowy poziom kształcenia w Polsce. Uczęszcza do niego młodzież w wieku 14-16 lat. Nauka w gimnazjum trwa trzy lata i kończy się ogólnopolskim egzaminem (z wiedzy humanistycznej, matematyczno-przyrodniczej i języka obcego), którego wynik ma wpływ na przyjęcie ucznia do wybranej przez niego szkoły ponadgimnazjalnej.
W przypadku gimnazjów, tak jak i szkół podstawowych, obowiązuje rejonizacja. Ponieważ sieć gimnazjów jest mniej gęsta niż szkół podstawowych, część uczniów musi do nich dojeżdżać. Aby im to ułatwić, wiele gmin, które są organem prowadzącym dla gimnazjów, zorganizowało transport specjalnym autobusami szkolnymi powszechnie nazywanymi gimbusami.
Od początku istnienia gimnazjów spotykały się one z krytyką. Zarzucano im, że często są molochami (bywa, że w jednym roczniku w szkole jest nawet osiem klas równoległych) oraz, że trafiają tam uczniowie wtedy, gdy są w najtrudniejszym rozwojowo i wychowawczo okresie życia. Krytycy gimnazjów uważali, że lepiej by było dla uczniów, by w tym wieku nadal byli pod opieką nauczycieli, którzy znają ich od kilku lat, oraz uczyli się w mniejszych szkołach, gdzie trudniej o anonimowość.