Jest to fragment artykułu Bogdana Bugdalskiego "Reforma: działania organów prowadzących", "Dyrektor szkoły" 1/2017>>

Opinię tę potwierdza Przemysław Krzyżanowski, przewodniczący Komisji Edukacji Związku Miast Polskich, wiceprezydent Koszalina. Podkreśla przy tym, że najważniejszym problemem dla jednostek samorządowych będą sprawy finansowe.
– Dotychczas działaliśmy niestety wyłącznie na podstawie projektów dwóch ustaw, co uniemożliwiało nam zaplanowanie w budżetach na rok 2017 jakichkolwiek środków związanych z wdrożeniem tej reformy. Przypomnę, że samorządy do połowy listopada zobligowane były do przekazania projektów budżetów do regionalnych izb obrachunkowych i w tych projektach nikt z nas nie mógł zaplanować środków na skutki wdrażanej reformy – wyjaśnia Przemysław Krzyżanowski. I dodaje, że korporacje samorządowe oszacowały koszty reformy na miliard złotych – te pieniądze gminy będą musiały zaangażować, aby wywiązać się ze zmian w prawie oświatowym.

Na szczęście problem finansowania nie pojawi się od razu. Marek Olszewski ocenia, że samo uruchomienie nowej sieci szkół 1.09.2017 r. nie spowoduje katastrofy finansowej, ale ten proces będzie się pogłębiał w miarę wprowadzanych zmian. Tak było w przypadku wdrażania obecnego systemu, kiedy to po dwóch–trzech latach od jego wprowadzenia samorządy musiały ponieść największe wydatki. Przewodniczący ZGW RP przypomina, że na dostosowanie sieci szkół do tego systemu wydano na wsi gigantyczne pieniądze, a do dziś 9% gmin wiejskich spłaca kredyty zaciągnięte na budowę budynków gimnazjalnych.

– Ile faktycznie będzie kosztowała reforma, trudno powiedzieć. Rzecz w tym, że dopiero teraz, mając uchwalone prawo, będziemy mogli te koszty policzyć. Pani minister twierdzi, że są na to pieniądze – 900 mln zł, ale nie potrafi wskazać, gdzie one są, w którym miejscu w budżecie. Obecne działania przypominają więc trochę rozpoznanie bojem, tzn. zamykamy oczy na straty i idziemy do przodu. Bo zawsze jakoś to będzie – podsumowuje Marek Olszewski.

Prawda jest taka, że w zadaniach na 2017 r. związanych z planowaną reformą nie przeznaczono dla samorządów ani złotówki. Jak zauważa Katarzyna Liszka-Michałka, ekspert Związku Powiatów Polskich, oznacza to, że już w tym roku samorządy będą musiały dopłacić do reformy. – Subwencja oświatowa na rok 2017 co prawda wzrosła o 1%, czyli o ok. 412 mln zł, ale równocześnie przewidziano podwyżki wynagrodzeń dla nauczycieli o 1,3%, czyli o kwotę ok. 418 mln zł. Z tego wynika, że wzrost subwencji w całości zrekompensuje podwyżki dla nauczycieli, a samorządy będą musiały pokryć powstałą różnicę – ocenia.

Reforma oświaty w LEX Prawo Oświatowe>>

 Będzie to duże obciążenie, tym bardziej w kontekście konieczności przeprowadzenia reformy i pokrycia ewentualnych kosztów, które ona spowoduje. Nie można także zapominać, że poza reformą organy prowadzące będą musiały prowadzić bieżące działania, tak aby cały ustrój szkolny nie został zaburzony, a szkoły mogły funkcjonować normalnie.

Zdaniem Magdaleny Kaszulanis, rzeczniczki Związku Nauczycielstwa Polskiego, tych kosztów nie da się zbagatelizować. – Stale otrzymujemy od samorządów szacunkowe dane dotyczące skutków wprowadzenia planowanej reformy oświaty. Obraz, który wyłania się z tych informacji, na pewno nie jest zbieżny z tym, co mówi minister edukacji, twierdząc, że reforma będzie bezkosztowa i „dziecko jej nie zauważy”. Organy prowadzące przygotowują się do redukcji etatów i ograniczania zatrudnienia, liczą wydatki związane z zakupem nowego wyposażenia (meble, pracownie, doposażenie bibliotek, programy komputerowe, licencje, pomoce dydaktyczne), remontami, przystosowaniem budynków. Zwracają także uwagę na koszty społeczne i niepokój związany z likwidacją gimnazjów, tworzeniem nowych obwodów szkół podstawowych, dwuzmianowością i umieszczeniem w jednym budynku młodszych dzieci z młodzieżą – wylicza.

 

Dyrektor Szkoły. Miesięcznik Kierowniczej Kadry Oświatowej

  • rzetelna i aktualna wiedza
  • darmowa wysyłka od 50 zł